środa, 9 maja 2012

domowa kobieta - od czasu do czasu celebrytka


Po powrocie twarde lądowanie w szarej rzeczywistości. Sprawy zostawione na tydzień same sobie namnożyły się, skłębiły, poplątały i wchłonęły mnie zupełnie gdy tylko stanęłam w drzwiach. Dzisiaj dopiero trochę wystawiłam głowę na powierzchnię, zaczerpnęłam powietrza, rozejrzałam się dookoła siebie.

 Jak oszukać czas? A może jak się z nim pogodzić?

Jest taki jeden sposób, który mi się bardzo podoba…Dotychczas  wydawało mi się, że to jest wyłącznie dla ludzi, którzy osiągnęli w życiu totalny spokój, harmonię i luz. Chodzi o celebrowanie każdej chwili życia, obojętnie jaka ona jest. Po prostu. Przyjmowanie tego, co się dzieje i skupianie się dokładnie na tym, co tu i teraz. Tylko to się liczy. Nie to, co za chwilę, nie to, co jakiś czas temu, ale teraz i tutaj. 

To jest możliwie, chociaż trudne. Wciąż atakuje mnie pokusa myślenia o wszystkim na raz, o wszystkim tylko nie o tym, co robię w danej chwili. Czasem jadę samochodem i nagle orientuję się, że przejechałam pół miasta i absolutnie nie wiem jak to się stało…. Nie pamiętam świateł, skrzyżowań, przejść dla pieszych, o znakach drogowych nie wspomnę. Jechałam „na pamięć” pochłonięta absolutnie przez „strumień świadomości”. To niedobre.

Mistrzami w celebrowaniu chwili są dzieci. Kiedy skupią się na jednej wykonywanej czynności cały świat staje dla nich w miejscu. Maszerujący po przedpokoju robaczek potrafi pochłonąć moje dzieci totalnie. Mogą gapić się na niego tak intensywnie, że naokoło wszystko po prostu znika. Obserwują, dyskutują na temat tego kim może być robaczek, gdzie zmierza, o co mu chodzi, ile ma nóg i jak mu dać na imię. I co z tego, że matka w butach z kluczami w ręku przebiera nogami, bo już za pięć ósma i trzeba lecieć. Ale jakie ten robaczek ma czułki!

No nic….robaczek wlazł pod szafę i możemy iść. I tak się spóźnimy więc co za różnica.

O tym, jak bardzo ważne są chwile opowiada film Andrzeja Kondratiuka „Słoneczny zegar”.  O przemijaniu o przeżywaniu o miłości. Każda scena jest jakby osobnym obrazem, osobną historią chociaż stanowią ciągłość i mają wspólny mianownik. Andrzej Kondratiuk gra w nim główną postać i jednocześnie jest reżyserem. Wydaje się być jak dziecko zafascynowane robaczkiem i życiem w ogóle. Razem z nim żona – wspaniała Iga Cembrzyńska.

Film dziwny, niepokojący, nie do opisania. Polecam.

Polecam też zatrzymanie się na tym, co tu i teraz.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz