W sobotę po południu moja córka
dostała 40 stopni gorączki.
Oczywiście, zanosiło się na to od
rana. Udawałam sama przed sobą, że brak apetytu i bladość na jej twarzyczce to
może efekt spożycia zbyt dużej ilości babeczek z klajstrowatym kremem, które
upiekliśmy dzień wcześniej. Czoło chłodne, nic ją nie bolało, myślałam sobie –
„tak, to na pewno te cholerne babeczki, przecież to jest NIEMOŻLIWE, żeby
rozchorowała się akurat dziś, kiedy mamy zarezerwowane bilety do teatru, a
ostatnio tak rzadko mamy czas dla siebie, to naprawdę byłoby już tak okropne,
że po prostu niemożliwe….”
Po zmierzeniu temperatury Kalince
uznałam, że wszystko jest możliwe i zamiast do teatru pojechaliśmy do
dyżurującej przychodni, dziecko dostało jakiejś ohydnej infekcji. Syrop zadziałał gorączka spadła.
Musiałam wyglądać bardzo żałośnie, mój mąż zaprosił mnie na szybką czekoladkę w
Czekoladziarni, odrobinę słodkości i trochę mi się polepszyło ;). Ale jeśli chodzi o teatr to niestety - nie tym razem....
Dzisiaj rano moje drugie dziecko
obudziło się z bólem gardła, mąż odleciał w siną, służbową dal z zamiarem powrotu około czwartku, a ja z
dwójką chorych dzieciaków przypominam sobie rozpaczliwie wszystkie mądre, psychologiczno
– filozoficzne maksymy, które można wyrazić
jednym oto zdaniem - CIESZ SIĘ Z
TEGO, CO MASZ.
polecam tutaj - 9 kroków
A tak poza tym to nie mogę się
doczekać, kiedy znowu zobaczę morze.
myślę, że to dobrze, że wejdzie to całe ACTA - może zakażą publikowania takich zdjęć!!! zwłaszcza o tej porze roku!!
OdpowiedzUsuń