wtorek, 28 lutego 2012

frustracje kobiety domowej


Od rana zastanawiam się dlaczego ta sprawa tak mnie „kłuje”?
Wczoraj moja znajoma chciała mnie zaprosić na lekcję pokazową w klasie pływania ponieważ uważa, że moje dziecko bardzo się do takiej klasy nadaje. To akurat było miłe, ale zapytała nagle w jakich godzinach pracuję i czy dam radę przyjść o 13.00.  Nie wiem dlaczego zaczęłam się jąkać, chrząkać i w ogóle nie wiedziałam jak odpowiedzieć. Dla niej wydawało się to takie oczywiste, że pracuję zawodowo, a mnie było tak strasznie głupio jakoś.
 Po powrocie do domu wpadła do mnie sąsiadka i między innymi zapytała, jak tam szukanie nowej pracy i czy mam już coś na oku. Znamy się dobrze i powiedziałam jak jest, ale dzisiaj tak mnie to wszystko jakoś męczy.
            Chciałabym pracować. Chciałbym, żeby rano przychodził ktoś do mnie do domu, pozawoził dzieci do przedszkola i szkoły (zaczynają w różnych godzinach), ogarnął mieszkanie, zrobił obiad i pojechał po dzieci. Zmógł z nimi lekcje, pozawoził na zajęcia pozalekcyjne, w międzyczasie zrobił pranie i zakupy, załatwił wizytę u dentysty i poprasował.  Naprawdę, chętnie zniknę na te 8 czy 9 godzin i porobię coś innego.
            Nie chcę narzekać i marudzić, naprawdę. Tylko czasem tak jakoś wydaje mi się to niesprawiedliwe. Całymi dniami jestem zajęta, wykonuję dziesiątki żmudnych i pracochłonnych czynności, wieczorem często po prostu padam z nóg, ale to się nazywa że „siedzę” w domu i „nie pracuję”.
Bywają takie dni, kiedy mnie to trochę dotyka i „kłuje”. Jak dziś. 
A tak z innej beczki. Wczoraj  w Teatrze Telewizji odbył się kolejny spektakl na żywo pt. "Skarpetki, opus 124". Wykonanie - Wojciech Pszoniak i Piotr Fronczewski. Coś wspaniałego! Aktorzy - po prostu klasa. Moim zdaniem - najwyższa półka. Bardzo mi się podobało, coś tak troszkę na osłodę życia gospodyni domowej ;).

5 komentarzy:

  1. Tak sobie myślę, że wszystko, co za długo trwa, to jest frustrujące. I "siedzenie" w domu i praca zawodowa.
    Zazwyczaj w przypadku kobiet pracujących nie jest tak, że ktoś za nie robi te wszystkie czynności, tylko dzieci w tym czasie siedzą całymi godzinami w świetlicy, a one to wszystko robią po pracy, czyli praktycznie nocami. A mimo wszystko fajnie jest pracować, bo raz - własna kasa, a dwa - 9 godzin innych zajęć, niż tylko dom.
    Tak czy inaczej - powodzenia w szukaniu tych dodatkowych zajęć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, czyli, jeśli się pracuje zawodowo to trzeba obskoczyć dwa albo trzy etaty. Coś o tym wiem, bo pracowałam przez kilka lat, to nie było łatwe.
      Zobaczymy, co życie przyniesie, bo oczywiście jestem otwarta na różne możliwości i raczej łatwo się nie poddaję :)

      Usuń
  2. Nic dodać nic ująć.
    Ja odpowiadam, że "nie wychodzę do pracy", a zaraz potem zaczynam się jąkać...

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziewczyny, nie jąkajcie się z tego tytułu... proszę...
    Od 2 tyg. siedzę z moimi maluchami na opiece i naprawdę pada mi na mózg z "udomowienia". To naprawdę bardzo ciężka praca i jeżeli ktoś tego nie rozumie, to jest ograniczony.

    Przy okazji przypomniało mi się stwierdzenie, które jakiś czas temu słyszałam i zgadzam się z nim na 100%:
    "Kobiety przeważnie idą do pracy... żeby odpocząć. Nie wiedzieć czemu mężczyźni wracają z pracy... i muszą odpocząć". I nie chodzi tutaj o rodzaj wykonywanej pracy, która męczyć może bardziej, lub mniej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Taaak... To prawda. Chociaż jak rozmawiam z moim mężem (aktualnie tylko przez telefon) to dochodzę do wniosku, że naprawdę nie ma lekko. Strasznie się zaharowuje. Niestety, w dzisiejszym świecie gdy się chce coś osiągnąć to po prostu czasem trzeba się całkiem poświęcić.
    Mam nadzieję, że już za kilka dni będziemy razem i chętnie pobędę "odpoczynkiem wojownika" ;)

    OdpowiedzUsuń