sobota, 3 marca 2012

Kasa z ludzką twarzą


Kasa z ludzką twarzą.

Uffff!.....Zakupy zakupy zakupy. Torba – jedna, druga, trzecia, reklamówka, wielka paczka papieru toaletowego i proszek 6kg, bo była promocja. Jezu! Jak ja się wdrapałam na drugie piętro z  tym wszystkim to nie wiem.
            Najgorsze jednak jest łażenie po sklepie ( supermarkecie, bo wszystko „pod ręką”) i zbieranie do koszyka tych wszystkich niezbędnych pierdół do domu. Składniki na obiad piątkowy, sobotni, coś na niedzielę, a jeszcze papier, a jeszcze proszek, a jeszcze to, a jeszcze tamto, a potem jestem już w drugim końcu sklepu i przypomina mi się, że Kalinka potrzebuje gumkę do mazania (pani zapisała na karteczce, że właśnie tego brakuje mojej córce w osiągnięciu wizerunku idealnie wyposażonego przedszkolaka) i tu dylemat…. Pozwolić, aby dziecko nabawiło się kompleksów przedszkolaka nie wyposażonego w ten niezbędny przedmiot, czy ganiać z powrotem pchając wózek wypełniony po brzegi? Niestety zwykle uginam się pod presją i lecę po tę cholerną gumkę!
Wreszcie koniec, wszystkie pozycje na zakupowej karteczce odfajkowane gramolę się do kas.
Przy każdej długa kolejka osób z totalnie wypełnionymi wózkami (zbliża się weekend). Idę wzdłuż kas z ogonkami i udaję, że nie widzę kobiety z obsługi, która zaprasza do wolnej KASY SAMOOBSŁUGOWEJ. Mam jeszcze nadzieję, że może dalej jest mniej ludzi, albo tu! O! prawie pusto! Niestety, kasa wprawdzie prawie pusta, ale z wystawioną tabliczką „ostatni klient” .  kurcze!
 Kapituluję i zrezygnowanym krokiem z wielgachnym koszem idę w stronę KASY SAMOOBSŁUGOWEJ. Nie cierpię tych kas…. Co prawda obsługa tego bezdusznego urządzenia jest banalna, ale …właśnie – bezdusznego. 
Oświadczam, że kasa samoobsługowa w supermarkecie to najbardziej niemiłe, bezczelne i podejrzliwe urządzenie jakie znam. 
Po pierwsze  nie można pakować skasowanych towarów do własnej, prywatnej, ekologicznej, lnianej torby ponieważ ten kretyński głosik od razu tonem nie znoszącym sprzeciwu informuje, że „w strefie pakowania znajduje się przedmiot, który nie powinien się tam znajdować!!!!” bądź tu człowieku pro eko. Do pakowania przygotowano na specjalnych haczykach  solidne, bo rozkładające się tysiąc lat plastikowe siatki. Oczywiście można umieszczać rzeczy bezpośrednio na płycie, ale ładować potem znowu każdą pierdołę do siatek, to ja już wolę od razu do plastiku.
Kolejna rzecz to sytuacja, kiedy jakaś mała rzecz na przykład gumka do mazania jest za lekka i czujnik jej nie wyczuwa. Od razu głosik przywołuje cię do porządku „umieść towar w strefie pakowania!!!!! Umieść towar w strefie pakowania!!! Umieść towar w strefie pakowania!!! O jeju! Co robić? Kładę gumkę tak i siak , naciskam, przesuwam i nic! Wreszcie przychodzi Pani z obsługi, wciska jakieś guziczki, jeden, drugi, coś tam i już maszyna uspokaja się i można jechać dalej.
„Umieść na wadze!!!” ”umieść w strefie pakowania!!!” „czekaj!!!”  „poproś obsługę!!!” „wybierz formę płatności!!!” „Postępuj zgodnie z poleceniami!!!”

Zrób to, zrób tamto!!! Kurcze! Mam dosyć!
Sto razy wolę zwykłą, ludzką kasę, gdzie siedzi człowiek i mówi „PROSZĘ…..” , a potem z wyrozumiałością czeka aż spakuję wszytko do swojej eko – lnianej torby i jeszcze pomoże, a przy tym powie czasem coś miłego, ale na pewno nie usłyszysz żadnej wojskowej komendy. Zdarza się, że na krótką chwilkę nawiązujesz relację z jakąś Panią z kasy, która lekko wzdycha, widać, że zmęczona. Uśmiecham się wtedy i mówię, że to nie jest łatwa praca, Pani przytakuje, od razu tworzy się nić porozumienia, której nie nawiążesz z maszyną.
Ta ostatnia pogania bezlitośnie „zabierz zakupy!!!”  „zabierz zakupy!!!” „zabierz zakupy” . Dobra, dobra ! Idę bez „do widzenia”.

3 komentarze: