Kasa z ludzką twarzą.
Uffff!.....Zakupy zakupy zakupy.
Torba – jedna, druga, trzecia, reklamówka, wielka paczka papieru toaletowego i
proszek 6kg, bo była promocja. Jezu! Jak ja się wdrapałam na drugie piętro
z tym wszystkim to nie wiem.
Najgorsze
jednak jest łażenie po sklepie ( supermarkecie, bo wszystko „pod ręką”) i
zbieranie do koszyka tych wszystkich niezbędnych pierdół do domu. Składniki na
obiad piątkowy, sobotni, coś na niedzielę, a jeszcze papier, a jeszcze proszek,
a jeszcze to, a jeszcze tamto, a potem jestem już w drugim końcu sklepu i przypomina
mi się, że Kalinka potrzebuje gumkę do mazania (pani zapisała na karteczce, że
właśnie tego brakuje mojej córce w osiągnięciu wizerunku idealnie wyposażonego
przedszkolaka) i tu dylemat…. Pozwolić, aby dziecko nabawiło się kompleksów
przedszkolaka nie wyposażonego w ten niezbędny przedmiot, czy ganiać z powrotem pchając wózek
wypełniony po brzegi? Niestety zwykle uginam się pod presją i lecę po tę
cholerną gumkę!
Wreszcie koniec, wszystkie
pozycje na zakupowej karteczce odfajkowane gramolę się do kas.
Przy każdej długa kolejka osób z
totalnie wypełnionymi wózkami (zbliża się weekend). Idę wzdłuż kas z ogonkami i
udaję, że nie widzę kobiety z obsługi, która zaprasza do wolnej KASY
SAMOOBSŁUGOWEJ. Mam jeszcze nadzieję, że może dalej jest mniej ludzi, albo tu!
O! prawie pusto! Niestety, kasa wprawdzie prawie pusta, ale z wystawioną
tabliczką „ostatni klient” . kurcze!
Kapituluję i zrezygnowanym krokiem z
wielgachnym koszem idę w stronę KASY SAMOOBSŁUGOWEJ. Nie cierpię tych kas…. Co
prawda obsługa tego bezdusznego urządzenia jest banalna, ale …właśnie –
bezdusznego.
Oświadczam, że kasa samoobsługowa w supermarkecie to najbardziej
niemiłe, bezczelne i podejrzliwe urządzenie jakie znam.
Po pierwsze nie można pakować skasowanych towarów do własnej,
prywatnej, ekologicznej, lnianej torby ponieważ ten kretyński głosik od razu
tonem nie znoszącym sprzeciwu informuje, że „w strefie pakowania znajduje się przedmiot, który nie powinien się tam
znajdować!!!!” bądź tu człowieku pro eko. Do pakowania przygotowano na
specjalnych haczykach solidne, bo
rozkładające się tysiąc lat plastikowe siatki. Oczywiście można umieszczać
rzeczy bezpośrednio na płycie, ale ładować potem znowu każdą pierdołę do
siatek, to ja już wolę od razu do plastiku.
Kolejna rzecz to sytuacja, kiedy
jakaś mała rzecz na przykład gumka do mazania jest za lekka i czujnik jej nie
wyczuwa. Od razu głosik przywołuje cię do porządku „umieść towar w strefie pakowania!!!!! Umieść towar w strefie
pakowania!!! Umieść towar w strefie pakowania!!! O jeju! Co robić? Kładę
gumkę tak i siak , naciskam, przesuwam i nic! Wreszcie przychodzi Pani z
obsługi, wciska jakieś guziczki, jeden, drugi, coś tam i już maszyna uspokaja
się i można jechać dalej.
„Umieść na wadze!!!” ”umieść w strefie pakowania!!!” „czekaj!!!” „poproś obsługę!!!” „wybierz formę
płatności!!!” „Postępuj zgodnie z poleceniami!!!”
Zrób to, zrób tamto!!! Kurcze!
Mam dosyć!
Sto razy wolę zwykłą, ludzką
kasę, gdzie siedzi człowiek i mówi „PROSZĘ…..” , a potem z wyrozumiałością
czeka aż spakuję wszytko do swojej eko – lnianej torby i jeszcze pomoże, a przy
tym powie czasem coś miłego, ale na pewno nie usłyszysz żadnej wojskowej
komendy. Zdarza się, że na krótką chwilkę nawiązujesz relację z jakąś Panią z
kasy, która lekko wzdycha, widać, że zmęczona. Uśmiecham się wtedy i mówię, że
to nie jest łatwa praca, Pani przytakuje, od razu tworzy się nić porozumienia,
której nie nawiążesz z maszyną.
Ta ostatnia pogania bezlitośnie „zabierz zakupy!!!” „zabierz zakupy!!!” „zabierz zakupy” .
Dobra, dobra ! Idę bez „do widzenia”.
Gumka to ważna sprawa...
OdpowiedzUsuńWeryfikacja usunięcia weryfikacji
OdpowiedzUsuńUdało się! Gratulacje i dziękuję.
OdpowiedzUsuń