wtorek, 20 marca 2012

i znowu frustracja


Wkurza mnie bardzo kiedy stoję bezradna w samym środku oka cyklonu mojego życia, a w głowie huczy mi „wujek Dobra Rada” – jak ci się twoje życie nie podoba to je sobie zmień! A także ludowe mądrości typu – każdy jest kowalem swojego losu!
Macierzyństwo, rodzina – masz, co chciałaś, dzieci, ukochany mąż i w ogóle obrazek jak z reklamy tabletki na ból głowy, po której od razu przechodzi i zaraz można znowu zmierzać w podskokach w stronę szczęśliwej przyszłości pełnej brudnych garów, prania, nieodrobionych lekcji i rozprutej sukienki Barbie.
No i znikąd pomocy, bo przecież NIE PRACUJĘ zawodowo, więc nie mam prawa być zmęczona, albo znużona. Nie mam prawa, ale, kurcze, jestem…
To nie jest łatwe, podczas mojej długiej, trwającej do dziś przerwy w pracy zawodowej kilka razy próbowałam wrócić do zawodowej aktywności, ale nie udało się. Za każdym razem okazywało się, że pracując, w pojedynkę nie ogarnę całego domowego kramu, a mąż robiący intensywną karierę, nie mógł mi pomóc. Teraz, kiedy dzieci podrosły i moje domowe uzależnienie zaczęło się rozluźniać, jestem już w takim wieku, że znalezienie sensownej pracy graniczy z cudem.
W ogóle to nie przypuszczałam, że ten moment nadejdzie tak szybko i nieoczekiwanie. No i podstępnie, bez ostrzeżenia. Wciąż wydawało mi się, że spoko, że mam czas, że dzieci są najważniejsze, że kiedyś tam w przyszłości pomyślę o sobie.
No i właśnie myślę…kuję swój los z ręką w nocniku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz