Po powrocie twarde lądowanie w szarej rzeczywistości. Sprawy
zostawione na tydzień same sobie namnożyły się, skłębiły, poplątały i wchłonęły
mnie zupełnie gdy tylko stanęłam w drzwiach. Dzisiaj dopiero trochę wystawiłam
głowę na powierzchnię, zaczerpnęłam powietrza, rozejrzałam się dookoła siebie.
Jak oszukać czas? A
może jak się z nim pogodzić?
Jest taki jeden sposób, który mi się bardzo
podoba…Dotychczas wydawało mi się, że to
jest wyłącznie dla ludzi, którzy osiągnęli w życiu totalny spokój, harmonię i
luz. Chodzi o celebrowanie każdej chwili życia, obojętnie jaka ona jest. Po
prostu. Przyjmowanie tego, co się dzieje i skupianie się dokładnie na tym, co
tu i teraz. Tylko to się liczy. Nie to, co za chwilę, nie to, co jakiś czas
temu, ale teraz i tutaj.
To jest możliwie, chociaż trudne. Wciąż atakuje mnie pokusa
myślenia o wszystkim na raz, o wszystkim tylko nie o tym, co robię w danej
chwili. Czasem jadę samochodem i nagle orientuję się, że przejechałam pół
miasta i absolutnie nie wiem jak to się stało…. Nie pamiętam świateł,
skrzyżowań, przejść dla pieszych, o znakach drogowych nie wspomnę. Jechałam „na
pamięć” pochłonięta absolutnie przez „strumień świadomości”. To niedobre.
Mistrzami w celebrowaniu chwili są dzieci. Kiedy skupią się
na jednej wykonywanej czynności cały świat staje dla nich w miejscu.
Maszerujący po przedpokoju robaczek potrafi pochłonąć moje dzieci totalnie.
Mogą gapić się na niego tak intensywnie, że naokoło wszystko po prostu znika.
Obserwują, dyskutują na temat tego kim może być robaczek, gdzie zmierza, o co
mu chodzi, ile ma nóg i jak mu dać na imię. I co z tego, że matka w butach z
kluczami w ręku przebiera nogami, bo już za pięć ósma i trzeba lecieć. Ale
jakie ten robaczek ma czułki!
No nic….robaczek wlazł pod szafę i możemy iść. I tak się
spóźnimy więc co za różnica.
O tym, jak bardzo ważne są chwile opowiada film Andrzeja
Kondratiuka „Słoneczny zegar”. O
przemijaniu o przeżywaniu o miłości. Każda scena jest jakby osobnym obrazem,
osobną historią chociaż stanowią ciągłość i mają wspólny mianownik. Andrzej
Kondratiuk gra w nim główną postać i jednocześnie jest reżyserem. Wydaje się
być jak dziecko zafascynowane robaczkiem i życiem w ogóle. Razem z nim żona –
wspaniała Iga Cembrzyńska.
Film dziwny, niepokojący, nie do opisania. Polecam.
Polecam też zatrzymanie się na tym, co tu i teraz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz