Kiedy byłam dziewczynką, moim ulubionym zajęciem było
śpiewanie do dezodorantu i naśladowanie układów choreograficznych Madonny. W moim
naiwnym mniemaniu doszłam w tym zajęciu do dosyć dużej wprawy i byłam pewna, że
zostanę superstar. Niestety, nikt nie
podzielał mojego entuzjazmu.
Teraz jedyną osobą, która uważa mnie za superstar jest mój
mąż, zwłaszcza kiedy jakimś cudem uda mi się pieczeń, albo w innej sytuacji o
której nie będę się tu rozpisywać. Całkowicie spełnia to moje pragnienia i marzenia dotyczące bycia wielką
gwiazdą. Jestem nią po prostu, domowa gwiazdeczka hehehe, troszkę podstarzała i
nerwowa, ale co tam.
W każdym razie, starania moich rodziców dotyczące rozwijania
moich pasji i hobby ograniczyły się do kupienia nowoczesnego sprzętu grającego
nazwanego „kasetowiec”, który „wkołomacieju” odtwarzał te same kawałki Madonny.
Byłam naprawdę uszczęśliwiona.
Siedziałam dzisiaj w poczekalni szkoły baletowej razem z
innymi mamami i tatusiami i tak sobie to wszystko przypomniałam. Moja córka
odkryła w sobie talent i już siedzę w tej poczekalni z bolącymi oczami, bo w
nocy obudziłam się i nie mogłam spać (witaj stresie!).
Rzeczywiście ma predyspozycje, potrafi wygiąć swoje ciało
jak cyrkowiec, robi gwiazdy, szpagaty i mostki, staje na rękach i owija nogami
szyję. Może powinna uprawiać jakąś gimnastykę artystyczną, ale w okolicy nie ma
takiej możliwości. No więc balet.
Dziewczynki w tiulowych spódniczkach, strojach jak na
wesele, obcisłych body i sexy legginsach. Kalina w swoim dresie miała dosyć niewyraźną
minę, ale stwierdziła, że balet to jej droga życiowa. No i co? Kupiłam baletki,
zamówiłam strój łabędziątka i siedzę w tej poczekalni. Wokół mnie laptopy,
tablety, Rzeczpospolita, wiadomości biznesowe, Wyborcza i notowania giełdowe. Jest
też babcia, która przyprowadziła wnuczkę i smacznie zasnęła sobie nad Panią
Domu. Jedna z mam delektuje się chwilą spokoju, ma to po prostu wypisane na
twarzy – ten błogi, cudowny stan nicnierobienia i to tak uczciwie
usprawiedliwiony. Rozsiadła się wygodnie na krześle, wyciągnęła nogi przed
siebie i wpatruje się w muchę na suficie. Polubiłam ją od razu.
Podliczam sobie w myślach ile kosztują dzieci
Klasa pływacka – składki klubowe, ubezpieczenia, autobus na
basen, trener
Nauka gry na gitarze, dojazdy
Judo, dojazdy
Balet, czesne, strój łabędziątka, baletki, dojazdy
Mogłabym to wszystko olać, nigdzie ich nie zapisywać,
oszczędzić masę pieniędzy. Kiedy widzę radość w oczach mojej córki, kiedy po
raz setny powtarza ten sam ruch nogą moje wątpliwości pryskają i jestem
wdzięczna losowi, że mam możliwość dać im to wszystko i uwielbiam tą
poczekalnię i to, że ta mucha tak sobie leniwie łazi po tym suficie, a ja mogę
sobie wyprostować nogi i śledzić ją wzrokiem. A może się zdrzemnę po prostu….
To wszystko zaprocentuje.
OdpowiedzUsuńTo po prostu inwestycja.
Najlepsza!
A co do baletu - mam koleżankę, która kilka lat tańczyła w poznańskiej szkole baletowej.
W końcu zrezygnowała, bo podobno miała nieustanną nadwagę, której nie mogła zbić. A chuda była jak wiórek! :) Tak czy inaczej - ma teraz jakieś 35 lat, dwoje dzieciaczków i piękną postawę oraz bardzo zgrabny, delikatny sposób chodzenia. Uwielbiam na nią patrzeć :)
Ale Bytomska??
OdpowiedzUsuńW jakie dni??