poniedziałek, 27 maja 2013

dzień Mamy



Poniedziałek
Mamo, mamo, cześć! Co tak długo nie odbierasz?
 Co słychać u was?
Tak? Ojciec trawę kosi? Aha, aha, no dobra, słuchaj mamuś mam prośbę, odbierzesz dzieci ze szkoły? Wiesz mam w pracy młyn, nie mogę przyjechać….tak? możesz? Ojejku no to dzięki, muszę kończyć, papa!!!

Wtorek
………….

Środa
………..

Czwartek
…………

Piątek
Mamo, mamo, cześć! Co słychać u was? Tak? Ojciec trawę kosi? Aha, aha, skosił już, aaaaaaaa znowu trzeba, no dobra, mamuś słuchaj, mam prośbę, mogę dzieci zostawić po południu, muszę pojechać coś załatwić, no no, wieczorem je odbiorę, no to dzięki, papapa!

Sobota
…………

Niedziela
………………….

Poniedziałek
…………………

Wtorek
……………

Środa
Cześć mamo, przepraszam nie mogę długo rozmawiać, słuchaj mam prośbę, nie wyrwę się dzisiaj, możesz pojechać z Kaliną na balet?
Co? Wpaść do  ciebie?.....no tak jasne, ale może jutro, kurcze zalatana jestem, no dobra dzięki! Papa!

Czwartek
A cześć mamuś, fajnie, że dzwonisz, ale zaraz muszę kończyć, co? Miałam przyjechać, aaaaaaaa tak…. Przepraszam, ale znowu nie dam rady, może jutro?
Papa!

Piątek
………………

Sobota
……………

Niedziela
…………………….

Poniedziałek
Cześć mamo!!! Słuchaj, ratuj, nie mogę dziś dzieci odebrać ze szkoły!! Mogłabyś? ojejku!!! Dziękuję!!! Papa!

Wtorek
……………….

Środa
…………..

Czwartek
……………..

Piątek
Mamuś cześć! Tak wiem, że miałam przyjechać, ale zrozum, naprawdę no nie mam czasu……
Słuchaj, mamuśku…….mam taką prośbę do ciebie, wiesz dzieci zostawię wieczorem, dobrze? No dzięki bardzo papa!

Sobota
……………..

Co można ofiarować mamie?
Skorzystałam z tego, że ojciec wyjechał na parę dni.
Nie mamy zbyt wiele wspólnych tematów, wspólnych zajęć, wspólnej córkowo-matczynej przestrzeni,  ale wczoraj spędziłam z nią prawie cały dzień. Leniwa, długa niedziela, z popołudniową drzemką przed telewizorem i nalewką, jeszcze od babci własnej roboty. Zrobiłyśmy wspólny obiad, jakieś słowa, długie milczenie, oglądanie zdjęć i ustalenie, w jakiej fryzurze Jej do twarzy, a która absolutnie nie pasuje. Dowiedziałam się, że kiedy w dzieciństwie chorowała na żołądek ro całymi nocami siedziała skulona z bólu na łóżku. Nie wiedziałam……
Dziękuję Mamo i wszystkiego najlepszego!

A dzisiaj poniedziałek
Cześć Mamuśku, mam taką prośbę do Ciebie……

 


niedziela, 12 maja 2013

tu i teraz



Hej kochanie, co u Ciebie? Jak tam w pracy?

Cześć Asieńko! Co u Was? U mnie dziewczyny chore grypa żołądkowa, mam zarzygany cały dom odezwij się jak będziesz miała chwilę! Pozdrówka

Witam Panią! Tak oczywiście, może pani przyjechać, proszę zabrać dokumenty. Dziękuję

Hej Asiu! Gdzie jesteś? Jesteśmy już na miejscu, czekamy

Mamo! Doszłem już do szkoły dzwi zamkłem dobże pa koham cie

Przyjedźcie w piątek na grilla

Asiu, już jestem na miejscu, samolot miał spóźnienie, nie martw się

Mamo mogę zagrac na kąputerze

Kiedy przyjedziesz?

Spóźnię się

Tęsknię bardzo………..

Co na obiadek?

Spotkamy się dzisiaj?

Od wczoraj mam nowy telefon. Mój stary przejęła Kalinka i trzeba było wykasować  smsy. Nie są mi do niczego potrzebne, ale ja jestem taka sentymentalna, przeglądałam je długą chwilę i przypominałam sobie momenty których dotyczyły. Wtedy zaprzątały całą uwagę, działania, myśli, a teraz oddaliły się bez znaczenia.
Przeszło, minęło, cancel.
To, co przede mną jest jeszcze niewidoczne i właściwie też nie ma teraz znaczenia. Ważne jest TERAZ TU.
Teraz i tu mam przed sobą w niedzielne przedpołudnie „Planetę dobrych myśli” Beaty Pawlikowskiej. Oto, co mi się otworzyło:

Wszystko, co masz w życiu,
Wypływa z ciebie

Jesteś projektorem,
Który wyświetla swój własny film

Im bardziej będziesz pozytywnie nastawiony
Skoncentrowany na tym, co ważne
Życzliwy dla siebie i innych
Tym więcej pozytywnej siły
Przyciągniesz do siebie

Im więcej dobra stworzysz
Tym więcej dostaniesz od życia
Bo w życiu masz dokładnie to
Co wypełnia twoje myśli

Miłego Dnia









piątek, 15 marca 2013

kiedy mąż wyjeżdża



- Myślisz, że ona rzeczywiście może umrzeć, Janek?
- czy ja wiem, chyba nie, ale widziałaś jak wygląda? Jejuuuu! Okropnie!
- no tak, ale co to znaczy 40 stopni gorączki? Że co?
- nooooo… mózg się gotuje…
- to boli?
- raczej tak, baaaardzo!
- mamusiu, zrobić ci herbatkę?
Słyszę ich jak przez watę. Złamało mnie nagle. Wstałam z krzesła i coś łupnęło mnie w plecach. Ból rozlał się po całym ciele, za chwilę pojawiły się dreszcze i gorączka, a potem kaszel. Wtedy powiedziałam półgłosem, że chyba umrę….
- kochanie, czemu się nie odzywasz? Coś się stało? Chora jesteś, źle się czujesz?
Ledwo udało mi się podnieść telefon do ucha.
- tak trochę… źle…. No bardzo nawet….
- ojej! Jak mi przykro! Poradzisz sobie jakoś? Wrócę w sobotę, najszybciej jak się da!
Nadludzkim wysiłkiem przypominam sobie, jaki mamy dzień – wtorek…..
Taaaaaaaa…..
Leżę jak kłoda naszpikowana antybiotykiem, ibupromem, litrami herbaty z cytryną, przywalona kołdrą i kocem.
Same zrobiły sobie kolację, bez gadania poszły się umyć i bez marudzenia położyły się spać.
Wstałam dopiero w piątek, gdyby nie babcia i dziadek, byłoby nieciekawie.

W poniedziałek śniły mi się zęby, a potem zaczęły się problemy w pracy. Jak tu nie wierzyć w sny?

sobota, 2 marca 2013

Jak być kochaną......



Bardzo lubię ten tytuł. Właściwie każdej z nas błąka się po głowie takie skromne pytanie. Każda ma na to swoją własną odpowiedź. Trochę bardziej lub mniej oficjalną. Wypłakaną  w poduszkę, albo dumnie głoszoną na pogaduszkach z koleżankami.
Do czego zdolna jest kobieta, kiedy kocha?
Ten film pokazuje wszystko. Podczas wojny główna bohaterka ukrywa mężczyznę ściganego przez gestapo. Daje się zgwałcić dwom niemieckim żołnierzom, aby nie szukali, nie znaleźli, bez słowa, cicho, z kamiennym spokojem. On w tym czasie leży w drugim pokoju przykryty materacami, kocami, potem udaje, że nie miał pojęcia, co się stało.  Nie kochał jej, przez przypadek ukrywał się właśnie w jej mieszkaniu.
Potem, aby nie narażać go na wizyty gestapo zgodziła się na współpracę z niemieckim teatrem.
Kiedy wojna się skończyła, natychmiast wyszedł bez żadnego słowa. Jej zabroniono wykonywać zawód aktorki przez pięć lat za kolaborację.
W roli głównej fenomenalna Barbara Kraftówna, w roli mężczyzny równie cudowny Zbigniew Cybulski.
Uwielbiam ten film, chociaż znam go prawie na pamięć nigdy nie mam dosyć Barbary Kraftówny, która w nienagannym makijażu, z kieliszkiem koniaku w jednej ręce i z papierosem w drugiej wspomina ten czas trudny, złożony, już miniony. Podoba mi się w tych delikatnych, skórzanych rękawiczkach i ten jej głos niesamowity. Taki głęboki, wibrujący, dający do myślenia. Ona gra tym głosem.
Dużo rozmyśla, analizuje, zastanawia się, ale nie ma ani słowa skargi, żalu. Sama nie wiem, co ona czuje. Płacze tylko raz, kiedy on odchodzi.
Czasy się zmieniły, na szczęście nie ma wojny. Kobiety mają swoje życie, coraz częściej robią kariery, zarabiają pieniądze, robią to, co uważają za stosowne. Ciekawe, czy jest w tym wszystkim miejsce na jakieś poświęcenie. Czy ja byłabym zdolna, żeby coś poświęcić? Siebie poświęcić? Czy to w ogóle ma jakieś znaczenie w tej codzienności zwariowanej, szalonej, bez refleksji, zastanowienia się nad sobą?
Jak być kochaną. Polecam…..

poniedziałek, 25 lutego 2013

"na wczasach w tych góralskich lasach"



Tyle rzeczy się dzieje. Tyle czasu minęło i dni, a ja tyle razy upadałam i z upadłych wstawałam. Nawet całkiem dosłownie.
Najpierw zmarła Lucyna Winnicka. W styczniu. Cudowna Lucyna Winnicka z filmu Pociąg. Była staruszką, ale jakoś tak nie spodziewałam się, że ona umrze. Miałam taką fantazję, że kiedyś do Niej napiszę, pojadę, spotkam się i opowiem jak bardzo podobał mi się Pociąg i ile dla mnie znaczy. A teraz już raczej nie……
Potem był wyjazd na ferie. Nie jakieś pitu pitu, ale na narty w Alpy. Dla osoby mającej paniczny lęk wysokości i przestrzeni to po prostu wymarzony relaks. W dodatku to było chyba najbardziej nieodpowiednie dla mnie miejsce w całych Alpach, z jedną jedyną łagodną trasą, która i tak przecinała się z czerwonymi stromiznami. Żadnych łagodnych, delikatnych stoków, tylko wszędzie cholerne stromizny!
Kilka razy o mało nie puściłam pawia, parę razy sparaliżowało mi nogi, aż wreszcie dałam za wygraną i jeździłam na małej łączce na samym dole.
10 minut w górę, 3 sekundy na dół.  Bez kolejki znowu 10 minut w górę i 4 sekundy w dół. I znowu, i tak dalej.
Po jakimś czasie odkryłam, że to może być nawet zabawne po jednej lub dwóch „mocnych” herbatkach.
A potem to nawet polubiłam tą moją łączkę, nawet nie musiałam już jeździć na nartach, siedziałam sobie na leżaczku na białej śniegowej kołdrze i wystawiałam się do słońca.
Co jakiś czas ktoś wpadał na herbatkę, najczęściej mój mąż spocony, zmachany, szczęśliwy zjeżdżał ze szczytu. Posiedział trochę i znowu wsiadał do tej demonicznej gondoli i frunął .
Bez żalu wróciłam do domu.
A potem poczułam delikatne muśniecie oddechu wiosny. Jest jeszcze bardzo daleko, ale używamy wobec niej słowa „jest” i to mi się podoba. Tęsknię za morzem. Mam po kokardę górskich zimowych pejzaży.

A poniżej trochę lansu:



moja łączka z dołu


moja łączka z góry



 szczytuję


 i znowu na łączce