sobota, 24 listopada 2012

być kobietką



Patrzy przenikliwie na swoje odbicie w lustrze. Po jej minie widzę, że niestety…. Ta fryzura nie pasuje.
Mamusiu……! No przecież, no jak ja wyglądam? Tak nie może to wyglądać, mi chodziło ooo, żeby tu trochę było spięte, a tu troszkę wychodziło, ale na czubku gładko, no i kucyk niżej!
No tak… o jeju! Znowu to samo. O co chodzi?
Kalinko, ale o co chodzi? Jak ty chcesz w końcu te włosy, przecież zrobiłam tak jak chciałaś, no nie wiem już w końcu….
To ja już pójdę lepiej w rozpuszczonych…..
Jej rozczarowanie jest nie do zniesienia.
No dobrze daj spróbuję jeszcze raz, to jak to miało być?
Nie, nie mamusiu, daj spokój, tak już pójdę.
Przegląda się uważnie, z przodu, z boku, z tyłu, poprawia nogawki , naciąga bluzeczkę, sweterek. Sama dobrała wszystkie części garderoby, już od jakiegoś czasu nie pyta nikogo o zadanie. Czasem dobiera zupełnie przedziwne zestawy, nigdy nic nie mówię, nie komentuję, pilnuję tylko, żeby nie było jej zimno lub za gorąco. Zdarza się, że wygląda naprawdę ekstrawagancko i maszeruje do szkoły zadowolona z siebie.
Dzisiejsza stylizacja raczej spokojna i tradycyjna, ale staranna. Kalinka wybiera się do koleżanek, a to nie byle co. Moja, mała kobietka. Siedmioletnia.
Jeszcze niedawno pytała słodko:
Co mam ubrać, mamusiu?
A teraz sama, w skupieniu przegląda, dobiera, wybiera, zakłada, ściąga, znowu ubiera i w końcu oświadcza:
Jestem gotowa!
Początkowo było ciężko, bo na przykład koszulka na ramiączkach i spodnie narciarskie nie mogły razem zagrać…stonowane sugestie z mojej strony powodowały obrazę i szukanie innych wariantów, ale broń boże tych zaproponowanych przeze mnie. Tylko to, co sama wybrała. Jej samodzielność i potrzeba indywidualności zadziwia mnie ciągle. Miło patrzeć na jej pewność w oczach, przekonanie, że tak, właśnie tak jest ok.
Chciałabym, żeby już jej tak zostało i żeby nie musiała przeglądać się w oczach innych, aby budować poczucie własnej wartości. Moja córeczka, dziewczynka, kobietka.



piątek, 23 listopada 2012

nie narzekam



Kiedyś dostałam na urodziny książeczkę pt. „Szczęście na każdy dzień” zawierającą, różne, miłe sentencje na każdy dzień roku. Bardzo proste, czasem nawet infantylne zdania, ale takie pozytywne.
Na przykład dzisiaj mamy takie oto przesłanie:
Bądź serdeczny dla drugiego człowieka, żeby i on umiał obdarzyć cię tym samym.
No tak, po prostu bądź serdeczny…..
Ostatnio dużo czytam i chłonę myśli pozytywne, mając świadomość, że mózg bombardowany  informacjami o określonym zabarwieniu, z czasem właśnie takie będzie również produkował.
Zamówiłam również białą opaskę w stowarzyszeniu Nowa Psychologia i przyłączyłam się do akcji POWIEDZ STOP NARZEKANIU.  Ta opaska ma przypominać, że narzekanie nie jest dobre, uzależnia i jest pójściem na łatwiznę.
W mojej pracy wspieram i pomagam ludziom najczęściej mocno uzależnionym od narzekania. Oczywiście, sama wymyśliłam ten rodzaj uzależnienia, ale mam przekonanie, że coś takiego istnieje…. Narzekanie, gderanie, użalanie się, żądanie, oskarżanie innych, zrzucanie winy na los, na instytucje – to wszystko daje tym ludziom komfort psychiczny w ich bierności i oczekiwaniu na to, że ktoś inny przeżyje za nich życie i zrobi, co trzeba zrobić.
Bo przecież „ja mam tak przewalone, że jak niby co niby gdzie niby z kim niby mam cokolwiek zrobić?” No więc można spokojnie pić kawę, gapić się w TV i złorzeczyć na świat.

Dlatego chłonę i zbieram te dobre myśli i słowa, żebym mogła się za nimi schować i spokojnie pracować i nie „zarazić się” narzekaniem. Tego wszystkim dzisiaj serdecznie życzę! I jeszcze zdanie na jutro:

Przez tysiąc drobnych grzeczności, które codziennie wyświadczasz drugiemu, mówisz mu, że jest ci bliski i drogi.

i jeszcze kilka obrazków, które niezmiennie kojarzą mi  się pozytywnie:







środa, 14 listopada 2012

poczekaj...



Dorwałam wreszcie chwilę wolną. Ręce mi się trzęsą, nie wiem na czym się skupić, bo tyle myśli przelatywało mi ostatnio przez głowę, setki, tysiące myśli, a z każdej z nich mogłabym rozwinąć zgrabny tekścik, może niedługi i nie dla każdego ciekawy, ale na pewno jakiś. Najczęściej, pomysły atakują mnie gdy jadę samochodem, stoję na światłach, albo w korku. Ostatnio ze względów  zawodowych spędzam za kierownicą bardzo dużo czasu więc mam czas na myślenie, niestety nie na pisanie….. Wieczorem zawsze znajdą się jakieś priorytety i żegnaj wolna chwilo!
Ostatnio zdarzyło mi się coś, co spowodowało takie wrażenie, jakby mi ktoś nagle przywalił piąchą między oczy. Gdzieś jechałam, gdzieś się spieszyłam, gdzieś mi było bardzo pilno, bo cenne minuty uciekały, a przecież jeszcze to i tamto i owamto, w torebce  zadzwonił telefon. Zwykle nie odbieram, gdy kieruję, ale tym razem automatycznie i bez zastanowienia odebrałam……
Odezwała się koleżanka z klasy, kiedyś bardzo bliska, teraz daleka. Stanęłam na poboczu drogi i słuchałam tego, co mówi. Krew odpłynęła mi z twarzy i zakręciło mi się w głowie. Wszystko, co było takie cholernie ważne po prostu zniknęło, a ja siedziałam w aucie wpatrzona w jakiś nieistniejący punkt.
Następnego dnia szłam za nią długim, pokręconym, szpitalnym korytarzem. Patrzyłam dyskretnie na jej głowę okrytą chustką, pod którą dopiero odrastały włoski i na bluzę z dresu pod którą miała protezę usuniętej piersi. Słuchałam o przypadkowej diagnozie, o metodach leczenia, o świetnych lekarzach i na szczęście już dobrych wynikach badań.
Słuchałam o jej dzieciach, którymi od kilku tygodni zajmuje się wyłącznie tata, o wątpliwościach, o strachu,  o nadziei, o walce. Patrzyłam na jej uśmiech, na jej siłę.
Mówiła, że to było jej potrzebne, ten czas, ten zakręt, to zatrzymanie. Jedno jest pewne – mnie też zatrzymała, pociągnęła mnie za szmaty i zatrzymała. Minęło już dwa tygodnie, a ja wciąż myślę, o tym, jak to dobrze, że do mnie zadzwoniła i spowodowała, że przystanęłam i zastanawiam się nad tym gdzie właściwie, kurdę biegnę?