Patrzy przenikliwie na swoje odbicie w lustrze. Po jej minie
widzę, że niestety…. Ta fryzura nie pasuje.
Mamusiu……! No przecież,
no jak ja wyglądam? Tak nie może to wyglądać, mi chodziło ooo, żeby tu trochę
było spięte, a tu troszkę wychodziło, ale na czubku gładko, no i kucyk niżej!
No tak… o jeju! Znowu to samo. O co chodzi?
Kalinko, ale o co
chodzi? Jak ty chcesz w końcu te włosy, przecież zrobiłam tak jak chciałaś, no
nie wiem już w końcu….
To ja już pójdę lepiej
w rozpuszczonych…..
Jej rozczarowanie jest nie do zniesienia.
No dobrze daj spróbuję
jeszcze raz, to jak to miało być?
Nie, nie mamusiu, daj
spokój, tak już pójdę.
Przegląda się uważnie, z przodu, z boku, z tyłu, poprawia
nogawki , naciąga bluzeczkę, sweterek. Sama dobrała wszystkie części garderoby,
już od jakiegoś czasu nie pyta nikogo o zadanie. Czasem dobiera zupełnie
przedziwne zestawy, nigdy nic nie mówię, nie komentuję, pilnuję tylko, żeby nie
było jej zimno lub za gorąco. Zdarza się, że wygląda naprawdę ekstrawagancko i
maszeruje do szkoły zadowolona z siebie.
Dzisiejsza stylizacja raczej spokojna i tradycyjna, ale
staranna. Kalinka wybiera się do koleżanek, a to nie byle co. Moja, mała
kobietka. Siedmioletnia.
Jeszcze niedawno pytała słodko:
Co mam ubrać, mamusiu?
A teraz sama, w skupieniu przegląda, dobiera, wybiera,
zakłada, ściąga, znowu ubiera i w końcu oświadcza:
Jestem gotowa!
Początkowo było ciężko, bo na przykład koszulka na
ramiączkach i spodnie narciarskie nie mogły razem zagrać…stonowane sugestie z
mojej strony powodowały obrazę i szukanie innych wariantów, ale broń boże tych
zaproponowanych przeze mnie. Tylko to, co sama wybrała. Jej samodzielność i
potrzeba indywidualności zadziwia mnie ciągle. Miło patrzeć na jej pewność w
oczach, przekonanie, że tak, właśnie tak jest ok.
Chciałabym, żeby już jej tak zostało i żeby nie musiała
przeglądać się w oczach innych, aby budować poczucie własnej wartości. Moja córeczka,
dziewczynka, kobietka.